W końcu wymarzony urlop. O godzinie 6.02 wystartowałam pociągiem z Łodzi Fabrycznej w kierunku Krakowa. Po prawie pięciu godzinach wylądowałam na dworcu PKS w mieście Kraka, a tam.... tłumy nieziemskie. Wszak dla niektórych zaczął się właśnie długi weekend połączony z wolnym dniem 15 sierpnia. Kolejka do kasy sięgała do samych drzwi dworca, a kiedy w końcu przyszła moja kolej okazało się, że już za późno. Bileciki u kierowcy już tylko. Przed autobusem do Szczawnicy również tłum, ale na szczęście miejsca dla mnie starczyło. Mimo że z wielkim plecakiem w przejściu, non stop rozkładającym się oparciem fotela to przynajmniej siedziałam. Niektórzy te bite dwie godziny stali.
W Szczawnicy również pełno ludzi. Szybko zrobiłam zakupy i wsiadłam w busa do Jaworek. Wysiadłam przy wąwozie Homole i w końcu- atrakcja dnia- 45 minut podejścia do ośrodka górskiego/schroniska pod Durbaszką. Z dwoma plecakami szłam niewiele ponad godzinę- co osobiście uważam za wyczyn :)
Opłacało się, ośrodek niesamowicie położony, widoki na całe pasmo Radziejowej, małe Pieniny cudowne. Do tego bacówka, i co dzień beczenie oraz dzwonki owiec pasących się na polanie. Gdyby tylko nie te kolonie za ścianą... ale do wszystkiego się człowiek przyzwyczaja. Zwłaszcza, że cena niezbyt wygórowana.