Wyjazd kończymy wyprawą na szarlotkę do Doliny Kościeliskiej. Pogoda nam sprzyja, ludzi nie ma zbyt dużo więc jest całkiem przyjemnie. Na schroniskowym tarasie zjadamy przepyszne ciasto, opatrujemy rannych ;) i obgadujemy wczorajszy koncert. Z żalem ruszamy z powrotem do Zakopanego, a potem do swoich miast.
Wyjazd miał być dłuższy, ale choroba nie dała jednak za wygraną i wieczorem siedziałam już w autobusie do Łodzi. A szkoda...