Na początek trochę kultury- "V Gminny Festyn „U Zbiegu Trzech Kultur – Lindada 2006”. Jako, że Ewa jest fanką tejże, postanowiłyśmy dotrzeć do Leśnicy. Pytanie tylko gdzie ta cała Leśnica Groń leży? Mapy nam za Gubałówkę nie sięgały więc trzeba było zapytać. Uderzamy w kierowców busów pod dworcem w Zakopanem. Wszyscy robili wielkie oczy i trudno im było właściwie ustalić wspólną wersję. Podobnie pan w informacji PKSu. Mniej więcej znając kierunek pojechałyśmy pociągiem do Nowego Targu i tam dopiero udało nam się precyzyjnie ustalić gdzie mamy jechać. Wsiadłyśmy w PKS i dawaj do Leśnicy.
Festyn ciekawy, ale słabo rozreklamowany dlatego większość widzów stanowili miejscowi, dużo z nich ubranych w tradycyjne stroje. Miło było popatrzeć. Sama miejscowość malutka, ale szkołę i boisko mieli pierwsza klasa.
Kiedy zaczęło się ściemniać, stwierdziłyśmy że czas wreszcie wracać. Wychodzimy na przystanek, a tu autobusu ani widu ani słychu. W końcu przyjechał, i to chyba ostatni z kursów tego dnia- nie musiałyśmy tego dnia nocować w Leśnicy, choć sam festyn dopiero się rozkręcał- zaczynała się bowiem potańcówka.
W Nowym Targu przesiadka. Ciemno, zimno, ja na nogach tylko sandały, dworzec zamknięty, a do tego zero autobusów w kierunku Zakopanego. W desperacji musiałam złamać podstawowe zasady dobrego smaku i do sandałów dołożyłam jeszcze skarpety. Na szczęście kierowca Trans-Freja, który w końcu podjechał na dworzec, nie zwracał na takie niuanse uwagi i zabrał nas, całe ucieszone, do Zakopanego.