Geoblog.pl    cariatyda    Podróże    Tatry, Maj 2006    Dolina Chochołowska
Zwiń mapę
2006
06
maj

Dolina Chochołowska

 
Polska
Polska, Dolina Chochołowska
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 36 km
 
Dzień czwarty i zarazem ostatni. Krótki wyjazd kończymy wypadem do Doliny Chochołowskiej.
Pogoda od rana taka sobie. Nie było zbyt dużo ludzi, ale i tak cały czas w tę i z powrotem po asfaltowym odcinku kursowała irytująca elektryczna ciuchcia. Dopiero na Polanie Huciska można było o niej zapomnieć. Na tejże polanie Ewie udało się złapać w kadr parę krokusowych niedobitków. Niestety sezon już się skończył.
Dalej, już po brukowanej drodze, powoli w kierunku polany. Chłonęłam krajobrazy wszystkimi zmysłami, w Chochołowskiej byłam po raz pierwszy. Mimo słabej widoczności widoki były powalające i sama przestrzeń polany, z malowniczymi zabudowaniami robiła wrażenie.
Do schroniska doszłyśmy dość późno (no jak się późno z domu wyszło...) i od razu zainstalowałyśmy się w jadalni. Najpierw coś treściwego, a potem tradycyjnie szarlotka. Do szarlotki kubek gorącej czekolady. W tzw. międzyczasie za oknem rozszalała się ulewa, co skłoniło nas do zakupienia po jeszcze jednym kubku czekolady. Kiedy już debatowałyśmy nad trzecią kolejką zaczęło w końcu trochę mniej padać, a i czas naglił. Po krótkich zakupach w recepcji- folia przeciwdeszczowa dla Ewy (7 zł), pocztówki, wyruszyłyśmy w kierunku domu.
Ciągle padało, do tego zrobiło się zimno. Okazało się, że wzięcie z domu czapki polarowej i rękawiczek nie było takim złym pomysłem. Oj ciężka to była droga. Samotność na szlaku, ciemne chmury nad nami, deszcz nieustanny i monotonia kroku żołnierskiego zrobiły swoje i morale w grupie spadało na łeb na szyję. Na chwilę zaczęło piąć się ku górze kiedy na Siwej Polanie zobaczyłyśmy w lekkiej mgle, stado swobodnie biegających koni, które towarzyszyło nam przez dłuższy czas. I nikogo dookoła- zupełnie surrealistyczne przeżycie.
Powracając jednak do morale w grupie, to po spotkaniu z końmi osiągnęło ono zupełne dno kiedy na parkingu okazało się, że nie ma żadnego transportu. Nic, pustki absolutne, na parkingu nawet prywatnych samochodów, wszelkie budki pozabijane deskami. No tak, w sezonie busy kursują do późna wieczorem. Ale w maju... po długim weekendzie.... Uratował nas numer do zakopiańskiej korporacji taksówkowej. Miły pan taksiarz, podczas drogi wykładając nam ogólny zarys pojemności autokarowej zakopiańskich pensjonatów, dowiózł nas w końcu do Sopy (Kościeliska 52). Tam, mając oczywiście na względzie nadwątlone niekonwencjonalnym sposobem powrotu z gór portfele, zakończyłyśmy wyjazd.
Sama knajpa super sprawa, polecam wszystkim, którzy Krupówki omijają jak się da :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 81 wpisów81 8 komentarzy8 288 zdjęć288 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
09.03.2009 - 12.03.2009
 
 
17.10.2008 - 19.10.2008
 
 
15.08.2008 - 17.08.2008