Geoblog.pl    cariatyda    Podróże    Pieniny, Beskid Sądecki, Tatry 2007    Do dwóch razy sztuka
Zwiń mapę
2007
25
sie

Do dwóch razy sztuka

 
Polska
Polska, Polana Chochołowska
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 90 km
 
Miałam z tym panem pewne niewyrównane rachunki. Z Rakoniem znaczy się. W zeszłym roku pogoda, brak zapasów i mały leń odwiodły nas z Ewą od zdobycia innych szczytów niż Grześ. Postanowiłam, że sobie odbiję tym razem :)
Na Grześ poszło sprawnie, choć od rana nieprzebyta mgła, mgła i chmury, a do tego duża wilgotność powietrza i ciepło. Na Grzesiu za to zastałam pokaźną grupę ludzi, którzy z jednego z plecaków wyciągnęli kupę książek, z drugiego natomiast dziwny kawał deski. Kawał deski umocowali na słupku granicznym, przykryli obrusem, postawili świece i najwyraźniej przygotowywali się do odprawienia mszy połączonej ze sprzedażą jakiegoś katolickiego wydawnictwa. Przyznaję okoliczności przyrody były do tego wspaniałe, tylko po co targać tyle kilogramów literatury....
Mogłam albo wrócić, albo wejść dalej w to mleko otaczające szczyt. Nie wyglądało na to aby pogoda miała się pogorszyć, więc ruszyłam na przód. Ścieżka przez kosodrzewinę miejscami bardzo błotnista i mokra- trzeba było przedzierać się bokami. W końcu na szczęście roślinność się skończyła i żałowałam tylko widoków, które zasłaniały chmury.
Droga na Rakoń jednak się nie dłużyła, towarzystwa dotrzymywali mi dwaj panowie fotografowie- Andrzej z Piotrkiem. Zaczepili mnie standardowym "a nie boi się pani tak sama chodzić??". Hehe ale dzięki nim ani się obejrzałam, a Rakoń został pokonany. Zwycięstwo!
Na szczycie obiad w postaci kanapek z pasztetem i wysokokalorycznych batonów. Pogoda nadal bez zmian, postanowiłam nie wchodzić na Wołowiec (no chyba że nagle niebo się rozstąpi i słońce jednak pójdzie na kompromis), tylko od razu zejść w dół z przełączki.
Jak założyłam... tak nie zrobiłam. Na skrzyżowaniu ze szlakiem z Chochołowskiej spotkałam współlokatora z czternastki, Słowaka/Węgra (pracującego w Czechach :o) ) Akosa (zapraszam: http://roudagain.blogspot.com/ ,pozdrawiam :) ). Pogadaliśmy sobie, porobiliśmy zdjęcia górom. Bo w końcu wyjrzało słońce. I po godzinie spędzonej w miłym towarzystwie okazało się, że mgła jest już tylko wspomnieniem. Wbiegłam więc na Wołowiec. Powiem tylko tyle- opłacało się.
Schodząc z przełęczy upolowałam jeszcze świstaka. Fotografii tej zazdrościli mi okropnie spotkani ponownie koledzy-fotografowie. Gawędząc o możliwościach spotkania niedźwiedzia na szlaku dotarliśmy razem do samej Polany Chochołowskiej.
A potem już tylko micha ryżu z kupą borówek ze śmietaną na kolację. Żyć nie umierać!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 81 wpisów81 8 komentarzy8 288 zdjęć288 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
09.03.2009 - 12.03.2009
 
 
17.10.2008 - 19.10.2008
 
 
15.08.2008 - 17.08.2008