Kolejny, wyczekany rajd. Tym razem w moje rodzinne okolice. Beskid Sądecki :)
Mimo opuszczenia Łodzi o godzinie piątej rano i tak nie udało nam się ominąć korków na remontowanych odcinkach dróg. Co poskutkowało mocnym opóźnieniem na trasie. W konsekwencji z planów górskich tamtego dnia (a były śmiałe- Rytro Radziejowa-Niemcowa) ostała nam się jedynie wędrówka najkrótszym szlakiem z Rytra do chatki pod Niemcową. I w sumie dobrze, bo szybkim tempem marszu i kondycją też nie wszyscy mogli się pochwalić. :)
Pogoda była znośna, lekka mgła, parę razy pokropiło- do chodzenia warunki dobre. Do zdjęć trochę gorsze, ale na takich imprezach i tak nigdy nie ma czasu na porządne, przemyślane zdjęcia. No chyba, że pomiędzy jednym krokiem a drugim, albo na podejściach kiedy grupa wyraźnie (ufff) zwalnia.
Pierwsze z podejść dało nam w kość ostro. Zwłaszcza, że wędrowaliśmy z plecakami. Pakując się jeszcze, starałam się odrzucać każdą niepotrzebną rzecz, trochę tego wszystkiego jednak wyszło i nie było lekko. Człowiek się uczy na błędach. Zwłaszcza koleżanki, które zabrały suszarki i prostownice (lol).
Szlak tylko miejscami piął się ostro w górę, generalnie było dość spacerowo. Po drodze zajrzeliśmy do Chatki na Kordowcu- niestety tylko przez okno. Nie było nam dane poznać Jędrka z Kordowca- trzeba będzie kiedyś to nadrobić. Potem zatrzymaliśmy się przy ruinach "Szkoły nad obłokami" opisanej przez Marię Kownacką w powieści o takim właśnie tytule. Z samego budynku praktycznie nic nie zostało, ale obok świeci nowością tablica upamiętniająca tę instytucję i nauczycieli, którzy w niej uczyli. A zadanie mieli nie łatwe, chociażby ze względu na "oddalenie od cywilizacji".
Znak kierujący do Chatki pod Niemcową niektórzy powitali z ogromną ulgą. Wkrótce przywitał nas sam Harris, długoletni opiekun chatki, który skrzętnie pilnuje porządku a i dobrą konwersacją nie pogardzi.
W chatce byłam kiedyś "przejazdem" i zawsze chciałam zasmakować w niej noclegu. Można powiedzieć, że najadłam się do syta. Paleniem w piecu, gotowaniem przy czołówce, kolacją przy świecach, "fantazjami", opowieściami i gitarowym graniem i śpiewaniem, ciepłym piecem, porannymi widokami i śniegiem. Dla tych, którzy pierwszy raz mieli styczność ze schroniskami, chatkami w ogóle była ta świetna okazja do wyrobienia sobie właściwych wzorców. Oby więcej takich chatek jak ta pod Niemcową.