Jako że dziś miało padać, przekładamy piesze zwiedzanie Wilna na jutro i realizujemy plan autokarowy. Wyruszamy do Trok.
Najpierw krótki spacer do karaimskiej kienesy, a w środku profesjonalny przewodnik Karaim Michał Zajączkowski. Świetnie przedstawia historię tej ciekawej mniejszości (jest ich tylko 30 tys na świcie, w tym 25 tys w Izraelu), opowiada o architekturze kienesy i przywołuje najbardziej interesujące wydarzenia. Wszystko za darmo. Warto będąc w Trokach zajrzeć do tego miejsca, a po drodze przyjrzeć się oryginalnym karaimskim domom. Posadowionym szczytem do ulicy, z trzema oknami- dla Boga, księcia Witolda i karaima.
Potem schodzimy pod ruiny starszego z zamków i nad brzegiem jeziora przechodzimy do właściwego zamku w Trokach. Hmm chyba spodziewałam się czegoś większego. W porównaniu z Malborkiem- malutki, trocki zamek wygrywa jednak malowniczością położenia. Koledzy opowiadają o historii zamku, architekturze i dostajemy trochę czasu wolnego. Zjadamy na obiad tradycyjne karaimskie kibiny. To zapiekane pierogi z mięsnym farszem- pycha! W Trokach serwują je w wielu miejscach ale najlepsze są w knajpie przy głównej drodze, tuż obok parkingu dla autokarów.
Wracamy do Wilna i zatrzymujemy się na Rossie. Pogoda straszy burzą dlatego szybko przechodzimy przez cmentarz maksymalnie skracając przewodnictwo. Okazuje się, że niepotrzebnie- w końcu wychodzi piękne słońce i mamy jeszcze chwilę na zrobienie zdjęć. Zdecydowanie za mało! Cmentarz jest po prostu piękny i wiąże się tak mocno z historią, że naprawdę warto mu poświęcić sporo czasu spacerując po nim z dobrym przewodnikiem w ręku.
Na koniec dnia wchodzimy jeszcze na górę Trzech Krzyży, gdzie w końcu łapie nas ulewa. Ale widoki były malownicze :)
Po zakończeniu dnia ćwiczeń, wybywamy na zwiedzanie wileńskich lokali konsumpcyjnych. Piwo mają całkiem niezłe, ceny takie jak w Polsce. W przewodniku wyczytaliśmy, że tradycyjną zakąską są wędzone świńskie uszy. Zamawiamy- kelner dziwnie patrzy ale przynosi. Próbujemy i ... hmm nie było warto. :) Na ulicach niewiele ludzi, lokale raczej puste i szybko zamykane. Trudno powiedzieć czy jest jeszcze przed sezonem czy po prostu tak mają tu na co dzień.
A! i po 22 nie chcieli nam sprzedać alkoholu w sklepie na Zarzeczu. Nie wiadomo czy takie zarządzenie panuje wszędzie (potem już nie sprawdzaliśmy) czy tylko w rządzącej się swoimi prawami artystycznej dzielnicy-republice Uzupio.